Już mnie trochę znacie i wiecie, że nie lubię i staram się nie używać słowa dieta-a raczej sposób odżywiania, czy jedzenia.

Jednak większość z nas ma w głowie zakodowany taki mechanizm, że jak 'powiem sobie, że jestem na diecie, to potrafię się kontrolować”, że z takim założeniem jest łatwiej (pozornie łatwiej).

Jednym z pytań, jakie stawiam na początku współpracy jest,  jakie są oczekiwania wobec siebie.

Odpowiedzi, jakie padają najczęściej, to:

  • pozbycie się apetytu
  • całkowita rezygnacja ze słodyczy
  • trzymanie się planu
  • systematyczny i przewidywalny spadek wagi

I tak, jak z trzymaniem się planu a w konsekwencji spadkiem wagi nie mamy większego problemu, tak z oczekiwaniem pozbycia się apetytu, czy całkowitej rezygnacji ze słodyczy, sprawa ma się wyjątkowo 🙂

Po pierwsze, jedzenie (zwłaszcza słodkiego) pobudza znajdujący się w naszym mózgu układ nagrody-czyli bardzo szybko, po zjedzeniu czegoś pysznego, robi nam się przyjemnie. Taki stan uzależnia i świadomie, czy podświadomie, dążymy do tego, aby jak najczęściej go odczuwać.

Często pacjenci mówią, że na czas diety czy odchudzania, chyba lepiej byłoby całkowicie zrezygnować ze słodyczy, nie widzieć ich, nie wąchać, bo kiedy już spróbują jednego ciasteczka, czy kostki czekolady… to zjadają całą tabliczkę.

Osobiście uważam, że to nie o to chodzi, aby wyeliminować z codziennego menu wszystkie produkty, które lubimy, tylko nauczyć się z nimi i obok nich swobodnie funkcjonować.

Wolność i równowaga w odżywianiu nie jest wtedy, kiedy gorączkowo uciekasz przed jakimś produktem, bo boisz się stracić panowanie nad sobą. Równowaga jest wtedy, kiedy masz w zasięgu ulubioną przekąskę i to Ty decydujesz ile jej zjesz. Ty masz władzę nad swoim apetytem, a nie on nad Tobą.

Kontrolowanie i ograniczanie kalorii w Twojej diecie, kiedyś się skończy (z reszta, tak większość osób z samego początkowego założenia przystępuje do odchudzania), a czy wtedy producenci słodyczy, czy innych 'niezdrowych’ produktów żywnościowych również znikną? Czy naprawdę chcesz wyrzec się wszystkich pysznych smakołyków do końca życia?

Pomyślałaś o tym kiedyś w ten sposób? Czy cały czas myśląc o tym, że czegoś nie możesz, łatwiej i szybciej osiągniesz cel?

To tak, jak z owocem zakazanym….w końcu ulegniesz. I dopóki nie przepracujesz swojego myślenia typy 'wszystko, albo nic’, to każde jedne podejście do diety, będzie miało taki sam finał. Będziesz czekać, na ten ostatni, założony dzień 'postu’ i w pierwszej kolejności rzucisz się na sklep ze słodyczami i naszej do syta.

Sztuką jest wyćwiczyć w sobie asertywność żywieniową, np do zjadania tylko 2 ciasteczek, lub lodów raz na jakiś czas i doświadczyć panowania nad pokusą, raz, drugi, trzeci, dziesiąty by w rezultacie, nabrać zaufania do siebie i przestaniesz się jej bać.:)